poniedziałek - piątek 8-16 sobota 10-14

70 rocznica powrotu Ziemi Złotowskiej do Macierzy

Złotów po 173 latach niewoli wrócił do Macierzy. Muzeum Ziemi Złotowskiej uczestniczyło w obchodach 70. rocznicy tego wydarzenia, przedstawiając kontekst historyczny wydarzeń poprzedzających odzyskanie wolności oraz prezentując książkę prof. Joachima Zdrenki pt. „Cmentarz wojenny w Złotowie. Historia i fakty”. Spotkaniu z autorem książki towarzyszyły artystyczne występy złotowskich gimnazjalistów.

 

Koniec wojny w Złotowskiem.

70 lat temu na naszej ziemi rozegrały się wydarzenia, które przyniosły tyle samo łez, co nadziei. 70 lat temu dogorywała II wojna światowa, która znaczona była tysiącami ofiar, ale dla Złotowszczyzny kojarzyć się będzie zawsze z powrotem do Macierzy, po długich 173 latach niewoli. Nigdy dość przypominania, że nasze ziemie nie wróciły do Polski w 1918, że Krajniacy Złotowscy byli pod obcym panowaniem znacznie dłużej niż np. nasi rodacy z Polski centralnej.

Losy pokoleń tu mieszkających przez dziesięciolecia, przez owe 173 lata, wystawiane były na próby, nierzadko bolesne, wymagające ofiar. Wspominamy o tym w dwóch rocznicowych artykułach, jakie ukazały się w lokalnej prasie w tym tygodniu, w obydwu tytułach. Bo dla nas historia to coś więcej niż tylko fakty z przeszłości. To świadomość historyczna, która jest nieodłączną częścią naszej mentalności, narodowej wrażliwości i sposobu oglądu świata stąd, z Krajny.

Dziś skupmy się już tylko na II wojnie światowej. Wydarzenia odległe w czasie, a jednak wciąż żywe. Żywe w pamięci nie tylko tych, którzy sami byli uczestnikami i świadkami, ale również dla nas, którzy te straszne lata znamy z opowieści ojców i dziadków oraz z lekcji historii.

Ponieważ największym grzechem narodu jest grzech zapomnienia, a na sali są młodzi ludzie, przypomnijmy, co działo się w Złotowie i najbliższej okolicy w mroźne dni styczniowe 70 lat temu. Jedną z ważniejszych bitew tzw. operacji pomorskiej była stoczona z 30-na 31 stycznia 1945 roku bitwa o nasze miasto.

Złotów w niemieckim systemie obrony pod koniec wojny pełnił rolę ubezpieczenia dla głównej pozycji Wału Pomorskiego. Broniły go dwa bataliony z 32 i 34 pułku piechoty 15 Dywizji SS „Lettland”. Złotów (Flatow) był rutynowo przygotowany do obrony. W okresie od 28 do 30 stycznia z miasta ewakuowano prawie całą ludność cywilną. 30 stycznia 11 pułk 4 Dywizji Piechoty WP przekroczył na Łobzonce dawną granicę polsko-niemiecką. Na przedpolach miasta polscy Żołnierze natknęli się na opór nieprzyjaciela. Walki rozpoczęły się 30 stycznia 1945 roku około godz. 18.30, a o 20.00 w miejsce walk przybyły pozostałe pododdziały pułku. Dowódca dywizji gen. Kieniewicz rozkazał przeprowadzić nocne natarcie na punkty oporu nieprzyjaciela. Zmusiło to Niemców do wycofania się do miasta. Brak artylerii i broni ciężkiej spowalniał jednak natarcie. Dopiero o godz. 9-tej rano 31 stycznia Złotów został wyzwolony. Nasze miasto wyzwolił 11 pp, który od tego czasu aż do początków lat 90-tych XX wieku nosił dumnie tytuł „złotowskiego”. W walkach poległo 99 żołnierzy polskich i 9 radzieckich, o czym informuje obelisk w Międzybłociu. Wśród poległych jest bohaterski plutonowy, Michał Robak, żołnierz spod Inowrocławia, którego imię nosi jedna z naszych ulic i szkół. 112 żołnierzy zostało rannych. Straty niemieckie były dużo większe.

W czasie działań frontowych Złotów nie został zniszczony, ale Ziemia Złotowska srodze spłynęła krwią polskich i radzieckich żołnierzy, którzy po 173 latach niewoli oddali ją Matce Polsce. Dramatyzmu wydarzeń na naszych terenach dopełniła zbrodnia w Podgajach – zbrodnia wojenna dokonana przez żołnierzy Waffen-SS na jeńcach – kościuszkowcach z I Dywizji WP. Stojący dziś we wsi pomnik upamiętnia 32 żołnierzy polskich, którym najpierw skrępowano ręce drutem kolczastym, a następnie spalono żywcem. To bestialskie wydarzenie upamiętnia też duża rzeźba złotowskiego artysty, Alfonsa Senski, znajdująca się w zbiorach naszego muzeum, oraz przejmujący film fabularny z 1979 roku pt. „Elegia”. Walki o Jastrowie trwały od 2 lutego. Miasto było ważnym punktem obronnym w niemieckim systemie obrony, w oparciu o wzgórza i rzekę Gwdę. Jastrowia broniły głównie oddziały 15 Dywizji Piechoty SS „Lettland”.

Polscy żołnierze zręcznym manewrem zdobyli miasto 3 lutego, mimo zaciekłego oporu wojsk niemieckich. Znaczne siły Niemców wycofały się w kierunku Podgajów. Zwieńczeniem ciężkich walk na Ziemi Złotowskiej była bitwa o Nadarzyce, stoczona w dniach 5-6 lutego 1945 roku. Nadarzyce leżały w niemieckim systemie obrony Wału Pomorskiego. Znajdowały się w rejonie walk 1 Armii WP. Niemcy silnie ufortyfikowali Nadarzyce, przygotowując je do obrony, m.in. przez sieć schronów żelbetowych.

Warto podkreślić, że zanim WP podeszło pod Nadarzyce, wyzwoliło i opanowało Sypniewo oraz oflag II D Gross Born, czyli Kłomino – Borne. Między 14 a16 lutego 1945 doszło w rejonie Jastrowia do walk z wojskami niemieckimi, przebijającymi się z kierunku Piły. Wzięli w nich udział również oswobodzeni „wrześniowi oficerowie” z oflagu II D Gross Born. Był wśród nich m.in. pisarz Leon Kruczkowski i Stanisław Ryszard Dobrowolski, a wspomagał ich frontowy dziennikarz i pisarz Janusz Przymanowski, późniejszy autor przygód czterech pancernych i psa Szarika. Kruczkowski po latach na bazie tych dramatycznych wydarzeń w Jastrowiu napisze swą najlepszą sztukę „Pierwszy dzień wolności”, którą wraz z plejadą najlepszych polskich aktorów sfilmuje wybitny reżyser Aleksander Ford.

Warto podkreślić, że bitwy o Złotów, Jastrowie, Nadarzyce oraz mord w Podgajach wraz z datami dziennymi zostały uwiecznione na spiżowych tablicach Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Te miejsca i daty są symboliczną, wymierną ceną, jaką przyszło zapłacić żołnierzowi polskiemu, przywracającemu te ziemie po 173 latach niewoli, do Polski. W tym samym czasie 31 stycznia 1945 roku, złotowianin z urodzenia, generał Walter Kruger, dowódca VI armii amerykańskiej, na dalekich antypodach (Filipiny) brawurowo wyzwala obóz jeńców amerykańskich – o tej głośnej akcji generała powstała książka i hollywoodzki film.

Czego uczy nas historia II wojny światowej? Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tych czasów pogardy, zbrodni, śmierci i zniszczeń? Jak doszło do tego, iż naród Beethovena, Goethego, Schillera mógł stworzyć najstraszliwszą w nowożytnych dziejach ludzkości ideologię nazizmu? Pozostaje mieć nadzieję, że miliony ofiar tej wojny obudziły sumienie świata i nie zaznamy już nigdy smaku poniżenia, terroru, lęku przed sąsiadami, niewoli i klęski.

Mamy wielki dług wobec tych, którzy przed laty zapłacili życiem za naszą, moją i twoją, wolność, za polskość. Należy im się szacunek i pamięć. I hołd, który na złotowskim cmentarzu wojennym składamy tym, dzięki którym Polska zmartwychwstała. Bo wolność krzyżami się mierzy.

Zofia Jelonkowa, Muzeum Ziemi Złotowskiej.

Â

70. rocznica powrotu Ziemi Złotowskiej do Macierzy

Ziemia, na której mieszkamy, Krajna, była ziemią polską. Nawet gdy Krzyżacy rządzili Pomorzem (1308-1466), Krajna należała do Królestwa Polskiego. Dopiero w roku 1772 (pierwszy rozbiór Polski) Fryderyk II przyłączył Ziemię Złotowską do Prus i „udowadniał”, że ziemie po obu stronach Noteci są dziedzictwem Hohenzollernów.

Od tej pory zaczyna się powolny, ale systematyczny proces germanizacji Ziemi Złotowskiej i planowej kolonizacji. Wszyscy Niemcy, którzy tu zamieszkali, byli przybyszami. Oczywiście mieszkali tu przez pokolenia, mieli swoje domy i swoje groby, z czasem ta ziemia stała się też ich Heimatem. Nie można jednak zapominać, że odwiecznych mieszkańców tej ziemi, Polaków, zaczęto traktować jak parobków, nie jak gospodarzy, w myśl Bismarkowskiego hasła „siła przed prawem”. Ludność Ziemi Złotowskiej zabiegała jednak o swoje prawa: do języka polskiego, do wiary ojców, do polskich tradycji. Warto w tym miejscu przywołać postawę jednego z największych kapłanów środkowej Europy, ks. dra Bolesława Domańskiego. W czasach dyskryminacji polskiego narodu i języka, On nigdy nie głosił walki, ale ideę współistnienia. Nie był wrogiem Niemców, ale obrońcą praw wszystkich narodów, w tym własnego. Dlatego zaraz po zakończeniu I wojny światowej zwrócił się do swoich z kontrowersyjnym nakazem moralnym: „Zdradę narodową popełnia ten, kto opuszcza ojcowiznę”. Wielu jednak wyjechało do Polski (sporo inteligencji), ale wielu posłuchało swojego kapłana i przywódcy, zostało na Złotowszczyźnie. Już wcześniej założono polskie banki (Bank Ludowy, 1902 r., Bank Parcelacyjny, 1909 r.) oraz polską spółkę handlową („Rolnik”, 1906), a po 1928 zorganizowano (najwięcej w całym państwie niemieckim) polskich prywatnych szkół i przedszkoli, polskich związków i stowarzyszeń. Zaczęto wydawać polskie gazety (Gazetę Olsztyńską, Głos Pogranicza i Kaszub, Polak w Niemczech, Mały Polak w Niemczech, Młody Polak w Niemczech). To była reakcja na rozczarowanie, jakie przeżyli Krajniacy złotowscy po konferencji pokojowej w Wersalu w 1919, gdzie najpierw Ziemię Złotowską przyznano Polsce, by za chwilę przesunąć granicę na wschód i pozostawić połowę pow. złotowskiego w Niemczech, na kolejne ćwierć wieku.

Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej zaczęto aresztować polskich nauczycieli, a wybitnych działaczy polonijnych zesłano do obozów koncentracyjnych. Zlikwidowano wszystkie polskie instytucje, szkoły, organizacje. Rozpoczęto akcję wysiedlania Polaków ze złotowskich wsi, za to wcielano ich w szeregi Wehrmachtu. Większość jednak nie sprzeniewierzyła się polskiej sprawie nawet w niemieckim mundurze. 31 stycznia 1945 roku przednia straż I Armii Wojska Polskiego wkroczyła do powiatu złotowskiego. Wojsko polskie posuwało się dwoma kolumnami – z Sępólna na Radawnicę i z Więcborka na Złotów. 11 Pułk Piechoty IV Dywizji I Armii WP zdobył miasto i od tej chwili Złotów, po 173 latach niewoli, wrócił do Macierzy.

Dlaczego wielu złotowian, nie tylko autochtonów, ale i przesiedleńców, pilnuje, by o dacie 31 stycznia 45 nie mówić – „wyzwolenie”? Ani odwieczni mieszkańcy tej ziemi, ani przywiezieni tu w bydlęcych wagonach kresowiacy – „nie o takiej Polsce” marzyli. Kresowiaków absurdalnie zwano „repatriantami”, choć ich ojczyzną od setek lat były ziemie na wschód od Bugu, skąd zostali wypędzeni, a „wyspiarze” (Krajna Złotowska – wyspa polskości w Niemczech) zamiatali ulice lub wyjeżdżali do Niemiec. Bo przecież wyjeżdżali lub zostali wysiedlani nie tylko Niemcy. Kupony z trudu i walki tysięcy Krajniaków odcinali teraz ci, którzy związali się z nową władzą.

Złotów przed 1945 nie był pustynią; mieszkali tu Polacy, Niemcy, Żydzi – budowali domy i sklepy, sadzili drzewa, kochali się (wiele było małżeństw mieszanych), rodzili dzieci, umierali. Były tu cmentarze katolickie, ewangelickie, żydowskie. Niedobrze, że w wyniku ignorancji, braku tolerancji lub barbarzyństwa cmentarze znikają lub są celowo niszczone. Pamięć i szacunek należy się wszystkim zmarłym. Również tym, którzy zginęli w walkach o Złotów w 1945: Polakom, Rosjanom, Niemcom.

70 lat od tych tragicznych wydarzeń wypada już porzucić awersje wypływające z historii – dla przebaczenia i sąsiedzkiej współpracy nie ma bowiem alternatywy. Czas zabliźnić powojenne rany, gdy żyją jeszcze ostatni uczestnicy tych zdarzeń.

Zofia Jelonkowa, Muzeum Ziemi Złotowskiej.

 

70. rocznica powrotu Ziemi Złotowskiej do Macierzy

Rzeczpospolita utraciła Ziemię Złotowską w wyniku pierwszego rozbioru w 1772 roku – na rzecz Prus. Po zjednoczeniu Niemiec w 1871 roku zaostrzono politykę germanizacyjną, zwłaszcza w szkolnictwie. Język polski został wyrugowany, dopuszczono jedynie naukę religii po polsku, a język niemiecki uzyskał pozycję monopolisty w administracji i sądownictwie. Germanizowano nazwy geograficzne, imiona i nazwiska. Powołano Komisję Kolonizacyjną, która wykupywała majątki z polskich rąk i przekazywała dla sprowadzanych tu osadników niemieckich.

Naturalnymi przywódcami społeczeństwa polskiego na Ziemi Złotowskiej stali się duchowni katoliccy, którzy odegrali bardzo pozytywną rolę w utrzymywaniu i kultywowaniu polskości (ks. Leon Pellowski w Złotowie, ks. Bolesław Domałski w Zakrzewie, ks. Maksymilian Grochowski w Głubczynie, ks. Alfons Sobierajczyk w Wielkim Buczku, ks.Władysław Paszki w Sławianowie Wybuch wojny w 1914 roku przyniósł nadzieję na wskrzeszenie państwa polskiego, a wybuch rewolucji w Niemczech w 1918 – nadzieję tę urealnił. W całym zaborze pruskim, a więc i na Złotowszczyźnie, powstawały rady ludowe, organizowano manifestacje, wywieszano biało – czerwone flagi. Powstanie wielkopolskie niestety pogorszyło sytuację Polaków na Ziemi Złotowskiej, bo po rozejmie w Trewirze Niemcy wprowadzili do powiatu złotowskiego silne oddziały Grenzschutzu, które terroryzowały polską ludność.

O przynależności państwowej Ziemi Złotowskiej miała zdecydować konferencja pokojowa w Paryżu (1919 r.). W projekcie traktatu pokojowego z maja 1919 r. większa część powiatu złotowskiego (ze Złotowem i Krajenką) miała być przyłączona do odrodzonej Polski. Jednak właściciel wielkich posiadłości ziemskich w naszym powiecie, książę Friedrich Leopold, spokrewniony z cesarzem Wilhelmem II i spowinowacony z brytyjską rodziną królewską, postarał się, by jego dobra (26% ogólnej powierzchni powiatu) pozostały w Niemczech.

Na nic się zdały protesty i udowadnianie, że cały powiat złotowski należał od niepamiętnych czasów tak etnograficznie, jak i historycznie niepodzielnie do Polski. Antoni Jasiek i inni polscy patrioci jeździli do Gdańska (do Podkomisariatu Naczelnej Rady Ludowej), do Poznania (do komisji koalicyjnej), do Międzynarodowej Komisji Granicznej, do Warszawy (do posłów polskiego Sejmu), do Józefa Piłsudskiego, do premiera Ignacego Paderewskiego i wiceministra spraw zagranicznych Władysława Skrzyńskiego, do Spaa (na konferencję szefów rządów Ententy), do Paryża (do Rady Ambasadorów). Nic nie wskórano! Ich wysiłki spełzły na niczym.

Po przegranej batalii czołowi działacze wyjechali do Polski (np. do Chojnic, gdzie złotowski adwokat Leon Pyttlik został prezesem Sądu Okręgowego, a złotowski lekarz Alojzy Sobierajczyk – pierwszym polskim burmistrzem Chojnic). Inni też sprzedają majątki i wyjeżdżają do Polski, również inteligencja, a Złotów staje się miastem bardziej niemieckim. Wśród naszych rodaków ścierają się dwa stanowiska: Franciszka Bartosza, który wzywa do wyjazdu do niedalekiej Polski, oraz ks. Domańskiego, który zobowiązuje do pozostania na ojcowiźnie.

W 1922 władze niemieckie tworzą nową prowincję Grenzmark Posen – Westpreussen (Marchia Graniczna Poznań – Prusy Zachodnie) z siedzibą w Pile. Tworzy się wicekonsulat Rzeczpospolitej w Pile, podniesiony w 1930 do rangi konsulatu. Polscy konsulowie dyskretnie pomagają działaczom polskiego ruchu narodowego – organizacyjnie, finansowo, moralnie.

Na przywódcę mniejszości polskiej na Złotowszczyźnie, a za chwilę w całych Niemczech, wyrasta niezłomny proboszcz z Zakrzewa, ks. dr Bolesław Domański. Inicjuje powstanie Związku Polaków w Niemczech (1922), skupiającego obywateli niemieckich polskiego pochodzenia, który umożliwia Polakom prowadzenie działalności gospodarczej, politycznej, oświatowej, kulturalnej, sportowej. Struktury Związku w naszym powiecie rozrastają się tak szybko, że już w 1923 wydzielono osobną dzielnicę (V Dzielnicę ZPwN z siedzibą w Złotowie). W latach 1922-1939 średnio należało do Związku 1600 osób, czyli stopień zorganizowania ludności polskiej w powiecie złotowskim był czterokrotnie wyższy niż przeciętny w całych Niemczech. Ogromna w tym zasługa Księdza Patrona!

Do powstałych wcześniej instytucji gospodarczych (Bank Ludowy w Złotowie i Zakrzewie, spółdzielnia „Rolnik”) dołączają instytucje oświatowe (liczne biblioteki, Polsko – Katolickie Towarzystwo Szkolne), kulturalne (Dom Polski z salą Rodła w Zakrzewie, towarzystwa śpiewacze), sportowe (klub „Sparta”). Do mieszkańców Złotowszczyzny docierają polskie gazety: Gazeta Olsztyńska, Dziennik Berliński, Naród, Przewodnik Katolicki oraz czasopisma centrali ZPwN: Polak w Niemczech, Młody Polak w Niemczech, Mały Polak w Niemczech. Powstaje też gazeta lokalna (dziennik!) Głos Pogranicza (później Głos Pogranicza i Kaszub).

Najważniejszym problemem było zapobieżenie germanizacji młodego pokolenia Polaków. Zrobić to mogło tylko dobrze zorganizowane polskie szkolnictwo. Ordynacja z 1928 roku zezwalała wreszcie na tworzenie prywatnych szkół mniejszościowych. Prawo niemieckie wymagało zabezpieczenia finansowego, lokalowego i kadrowego – Polacy naszego regionu wszystkie te wymagania natychmiast spełnili i zorganizowali ponad 20 szkół. Nauką objęto prawie 700 młodych Krajniaków – było to ponad 50% ogółu uczniów wszystkich prywatnych szkół polskich w całych Niemczech). To kolejna wielka zasługa ks. Domańskiego, ale na szacunek i podziw zasługuje też heroiczna postawa nauczycieli tychże szkół: Juliusza Zielińskiego, Józefa Mozolewskiego, Marii Zientary – Malewskiej, Marii Gąszczakówny, Bronisława Kokowskiego, Edmunda Smoczyńskiego, Józefa Horsta, Leona Kowalskiego, Wacława Dyby, Pawła Grzendy, braci Małkowiczów, Jaśków – to zaledwie garstka z wielu.

To oni, polscy nauczyciele, a także działacze polonijni (Jan Kocik, Antoni Dorsz, Roman Kołodziej, Teofil Kokowski, Jerzy Kostencki, Izydor Maćkowicz, Jan Rożeński, Henryk Jaroszyk) stali się pierwszymi aresztowanymi przez Gestapo w 1939, a potem pierwszymi więźniami obozów koncentracyjnych. Podobnie polscy księża (Grochowski, Paszki, Sobierajczyk, Styp – Rekowski). Dachau, Sachsenhausen, Auschwitz, Mauthausen-Gusen, Berlin-Plotzensee, Neubrandenburg, Ravensbruck – to miejsca kaźni, tam ginęli zakatowani lub ścięci. Wrócili nieliczni.

Rok 1945, koniec stycznia. Podążając z Bydgoszczy w kierunku Złotowa, oddziały 4. Dywizji Piechoty I Armii Wojska Polskiego przekroczyły przedwojenną granicę polsko-niemiecką 29 stycznia i nazajutrz podeszły pod miasto. Po całonocnych walkach 31 stycznia rano oddziały polskie, a w ślad za nimi oddziały sowieckie wkroczyły do Złotowa. Nieliczni Niemcy pozostali w mieście, większość uciekła, administracja niemiecka przestała istnieć. Jej miejsce zajęła sowiecka komendantura wojskowa, sprawując zarówno wojskową, jak i cywilną władzę.

Minie jeszcze sporo czasu, zanim władzę w mieście przejmie pierwszy powojenny burmistrz, burmistrz z prawdziwego zdarzenia, Jan Kocik.

Zofia Jelonkowa, Muzeum Ziemi Złotowskiej

Muzeum w Złotowie

Historyczny obiekt muzeum w Złotowie przy ulicy Wojska Polskiego 2a.

Budynek Muzeum Ziemi Złotowskiej to unikalny przykład szkieletowego budownictwa mieszczańskiego XVIII w. na Krajnie, który zachował najwięcej elementów pierwotnego ukształtowania i jest doskonałym przykładem ówczesnej zabudowy miasta.

Dowiedz się.
Skip to content