poniedziałek - piątek 8-16 sobota 10-14

Roman Kołodziej (1898 – 1942) – dyrygent chóru św. Cecylii oraz organista w złotowskiej farze

3 pokoleniowa rodzina przyszła zobaczyć w muzeum swojego przodka Romana Kołodzieja. Pani mieszkająca na stałe z rodziną w Niemczech z dumą opowiadała swoim synom i wnukom o swoim dziadku.

 
Roman Kołodziej (1898 – 1942) – dyrygent chóru św. Cecylii oraz organista w złotowskiej farze. „Wysoki, szczupły, o bladej, poważnej twarzy, subtelny i nadzwyczaj szlachetny” – oto sylwetka R. Kołodzieja nakreślona słowami Zientary – Malewskiej. Ponieważ dochody z pracy organisty nie wystarczały na utrzymanie 7 – osobowej rodziny, zawodowo pracował Kołodziej w złotowskim „Rolniku”. Jako dyrygent chóru nie pobierał żadnego honorarium. Ćwiczył śpiew z wielkim zamiłowaniem i znawstwem, z bezprzykładną cierpliwością, nieraz do późnej nocy. Kiedy zbliżała się wojna, ukrył sztandar Towarzystwa Śpiewu św. Cecylii na sklepieniu kościoła – dzięki temu sztandar ocalał!
 
Roman Kołodziej został zamęczony w obozie koncentracyjnym. Nikt nad Jego grobem nie zaśpiewał; pogrzeb męczennika polskiej sprawy (pod nadzorem gestapo) był skromny i cichy. Ale rodzina wciąż pamięta o jego walecznej i bohaterskiej postawie życiowej.


PIEŚŃ O ROMANIE KOŁODZIEJU

         W okresie międzywojennym Roman Kołodziej należał w Złotowie do wybitnych działaczy polonijnych, którzy swój talent, energię i zdolności organizacyjne spożytkował na niwie artystycznej i spółdzielczej.

Urodził się na historycznej Złotowszczyźnie, w Cerkwicy Wielkiej w 1898 roku. Po dwóch latach rodzice – Tomasz i Katarzyna ze Steinbornów – wraz z sześciorgiem dzieci przeprowadzili się do Starej Wiśniewki, do rodzinnej wsi ojca. Tam Roman pobiera pierwsze nauki w szkole, tam w 1910 r. jako jedyny przyjmuje Komunię Św. w historycznej dębowej świątyni z XVII w. W Starej Wiśniewce powołano bowiem wtedy wikariat, przychylając się do próśb kierowanych na pelpliński adres ówczesnego biskupa chełmińskiego Rosentretera przez zamieszkałych w tej wsi od wieków katolików – Polaków. Uczyniono wtedy zadość prośbom m. in. matki Romana.

Szkolne drogi Romana Kołodzieja wiodły przez Wadowice (szkoła przyseminaryjna) oraz Chojnice, gdzie w latach 1913 – 14 uczył się gry na organach. Pierwszą wojnę światową przebył w mundurze grenadiera armii pruskiej. Po demobilizacji wraca na wieś do rodziców. Szukając miejsca dla siebie, postanawia zostać nauczycielem. W 1919 r. udaje się do Torunia na kurs pedagogiczny. Z dyplomem wraca na Krajnę do Bługowa, gdzie krótko naucza w szkole. Jednak nie ta praca miała stać się jego powołaniem. Poświęca się grze na organach. Po raz pierwszy siada za manuałem w kościele św. Marcina w Wiśniewce.

Z naszym miastem związał go przypadek. W kronice rodzinnej odnotowano: „Dnia 16 sierpnia 1921 r. w dzień odpustu św. Rocha, Roman Kołodziej po raz pierwszy publicznie dyrygował chórem św. Cecylii w Złotowie. Ten dyrygencki debiut został podyktowany potrzebą chwili. Sprawiła to przedłużająca się nieobecność czasowego organisty i dyrygenta złotowskiego chóru B. Maciejewskiego, a chór nie mógł uświetnić swym śpiewem uroczystości odpustowej.” Debiut wypadł obiecująco. A ponieważ funkcja organisty i dyrygenta w złotowskim kościele katolickim ogniskowała się w środowisku polonijnym, przeto w gronie „decydentów” brano pod uwagę religijno – polityczne przesłanki potencjalnego kandydata. Stałą posadę organisty w naszym mieście, wraz z mieszkaniem w tzw. „organistówce”, które otrzymał nieodpłatnie w zamian za pracę, uzyskał w sierpniu tegoż roku za sprawą uzgodnień między proboszczami Złotowa (ks. L. Pellowski) i Zakrzewa (ks. dr B. Domański). Do prośby przychylił się ks. Pokorski z Wiśniewki. Jesienią następnego roku staje na ślubnym kobiercu z Marią Welstandt ze Złotowa. Z tego związku urodziło się pięcioro dzieci: Irena (Kokowska), Maria (Horstowa), Norbert, Bernadeta (Kowalska) i Izabela (Głazikowa).

Od pierwszych chwil swojego pobytu w Złotowie Roman Kołodziej związał się pracą zawodową i społecznym działaniem z dwiema placówkami polonijnymi miasta: Spółdzielnią Rolniczo – Hodowlaną „Rolnik”, gdzie od 1922 r. pracował jako księgowy i członek zarządu, a od 1933 do 1939 roku  jako kierownik, oraz z Bankiem Ludowym, gdzie pełnił funkcję członka Zarządu od 1922 r. do wybuchu wojny. Warto podkreślić, iż z tej racji, jako kierownik złotowskiego „Rolnika”, dostąpił wraz z Janem Kocikiem (kier. Banku Ludowego w Złotowie) zaszczytu przemawiania z trybuny Kongresu Polaków w Niemczech w marcu 1938 r. Nawiązywali w swych patriotycznych wystąpieniach do staszicowskich myśli o sile pracy i bogactwie ziem ojczystych. Roman Kołodziej piastował również inne funkcje społeczne: należał do Towarzystwa Przyjaciół Harcerzy w Niemczech, działał w radzie rodzicielskiej przy Szkole Polskiej w Złotowie, do której w latach trzydziestych uczęszczało czworo jego bardzo zdolnych dzieci. Równolegle prowadził polski chór św. Cecylii. Za swoją pracę z owym czterogłosowym chórem R. Kołodziej nie pobierał pieniędzy. Śpiew polski na tak wysokim poziomie miał w czasach niemieckich olbrzymie znaczenie. Był ogniskiem polskości i jej manifestacją. Śpiew zagrzewał do walki w obronie języka i odrębności narodowej. Dwa razy w tygodniu (wtorki i piątki) odprawiane były o godz. 7.00 rano Msze Św. szkolne dla dzieci polskich, które podczas tych nabożeństw śpiewały w chórze. Była to w głównej mierze zasługa R. Kołodzieja. Przemarsze grupowe uczniów ulicami Złotowa przeplatane były dziecięcym śpiewem polskich piosenek i nawet Niemcy ulegali czarowi tych pieśni – jak można wyczytać w licznych wspomnieniach z tego okresu.

 Członkami młodzieżowego chóru św. Cecylii byli śpiewacy ze Złotowa i okolicznych wiosek (Błękwit, Stara Święta…). Repertuar chóru był polski, częstokroć sięgano po zapomniane pieśni, których nuty przepisywane były odręcznie. Romana Kołodzieja wspierał w tych działaniach brat Jerzy – również organista, z Kaszub (Brusy k/Chojnic).

Próby „Cecylii” odbywały się wieczorami dwa razy w tygodniu, początkowo na piętrze w restauracji Panglisza, następnie w sali przedszkola polskiego na terenie Banku Ludowego. Młodzież chętnie przychodziła na próby, a swego dyrygenta wprost uwielbiała – wspomina znana pisarka Maria Zientara Malewska, która podczas pobytu w Złotowie razem z młodzieżą chodziła na lekcje chóru, co przyczyniło się do współpracy z nią przy urządzaniu zabaw szkolnych, obchodów gwiazdkowych, wycieczek i kursów robót kobiecych. Przynależność do jednego z najlepszych chórów polskich w Niemczech uważana była za wielki zaszczyt. Członkowie chóru św. Cecylii reprezentowali wysoki poziom moralny, a także wykazywali dużo hartu i ofiarności – cnoty wpajane przez ich dyrygenta i mistrza. W Święto Trzech Króli (6 stycznia), rocznicę założenia chóru, w największej sali miasta odbywała się zabawa dla członków i zaproszonych gości – połączona zwykle z koncertem i wystawieniem sztuki teatralnej, którą również członkowie chóru na tę okazję przygotowali. Śpiewano wtedy opracowane na głosy przez R. Kołodzieja polskie pieśni kościelne i narodowe. Zabawy te cieszyły się wielkim powodzeniem, a z ust żyjących jeszcze świadków usłyszeć można, że nawet silny mróz nie odstraszał od brania w nich udziału. Owocne lata dyrygentury R. Kołodzieja uświetniły jubileusz 25-lecia wznowienia działalności chóru św. Cecylii obchodzony niezwykle uroczyście w 1927 r. Ów srebrny jubileusz zainaugurowała uroczysta Msza Św. i przemarsz członków chóru z nowo ufundowanym sztandarem, w asyście licznych pocztów towarzystw polonijnych i gości, ulicami naszego miasta. Ten sztandar, który jest dziś symbolem trwania  i historyczną pamiątką ciągle czynnego chóru uratował z pożogi wojennej sam R. Kołodziej, przezornie ukrywając go w zakamarkach strychu złotowskiej fary. Ten znany i ceniony w Niemczech chór polonijny koncertował również w kraju (Poznań, Górka Klasztorna, Łobżenica…). Umacniając ducha narodowego poprzez śpiew, przyczynił się wydatnie do utrzymania polskości na Złotowszczyźnie.

Działalność taka wzbudzała zaniepokojenie miejscowych władz. Wspomina M. Zientara Malewska: „Ileż on (R. Kołodziej) miał nieprzyjemności ze strony hitlerowców, a nawet księży nieprzychylnie usposobionych wobec ludności polskiej. Były nawet próby odciągnięcia od sprawy polskiej. Proponowano mu dobrze płatne stanowisko jako organisty niemieckiego. Ciężko było nieraz Kołodziejom, mającym czwórkę dzieci uczęszczających do szkoły polskiej (najmłodsza chodziła do przedszkola polskiego). Ale Kołodziej z raz obranej drogi nie zboczył.” Jeszcze w 1939 r. chór złotowski liczył 60 członków. Nawet zajadła polityka hitlerowców nie zdołała zniechęcić ofiarnych śpiewaków do uczęszczania na próby. Dopiero wojna przerwała działalność chóru na kilka lat.

Wizerunek dzielnego dyrygenta wzbogacają dalsze relacje tych, którzy go znali i z nim współpracowali. Utrwalił się w ich pamięci jako człowiek pogodny, spokojny, skromny i uczynny. Potrafił utrzymywać rozległe kontakty zarówno z Żydami, jak i  Niemcami – protestantami. Żydzi złotowscy chętniej handlowali wtedy z „Rolnikiem” niż z niemieckimi placówkami. Te poczynania sprowadziły na niego niezadowolenie spółdzielczych władz niemieckich, które w 1937 r. wytoczyły mu proces sądowy za sprzedaż węgla Niemcom i Polakom, nie będących członkami „Rolnika”. Roman Kołodziej otrzymał wyrok skazujący go na 155 marek grzywny, względnie 30 dni aresztu.

Dobrze układały się jego stosunki z Niemcami – ewangelikami, toteż nierzadko bywał zapraszany przez pastora do zboru (obecnie kościół szkolny p.w. Św. Stanisława Kostki), aby tam grywać na ślubach czy innych uroczystościach kościelnych.

Mimo tych kontaktów, nie uchroniło go to od represji władz niemieckich. Za swoją działalność 25 sierpnia 1939 r. został wraz z rodziną wysiedlony ze Złotowa. W podobny sposób władze niemieckie potraktowały również innych działaczy polonijnych wraz z ich rodzinami. Pismo ówczesnego starosty złotowskiego nakazywało opuścić Złotów w ciągu 12 godzin. Kołodziejowie zatrzymali się w Berlinie, skąd Roman, oderwany od żony i dzieci, w dniu 17 września 1939 r. został aresztowany i przewieziony do obozu koncentracyjnego Oranienburg – Sachsenchausen. Przebywał tam do lata 1941 r. Następnie osadzono go w takim samym obozie  w Flossenburgu niedaleko Dachau, gdzie ciężko pracował w tamtejszych kamieniołomach. Mordercza praca, głód i zimno były zabójcze dla tego delikatnego człowieka. Z nadejściem wiosny – 21 marca 1942 r. jako numer obozowy 2318 zakończył życie ten „męczennik polskiej sprawy i miłośnik muzyki organowej i śpiewu.”

Symboliczny grób Romana Kołodzieja znajduje się na cmentarzu św. Rocha w Złotowie. Pochowano tam urnę, która przesłano z obozu za opłatą. O pogrzebie tym, poza księdzem proboszczem Czarnetzkim i kościelnym p. Szmelterem wiedziało tylko kilka osób. Gestapo nie zezwoliło na publiczną uroczystość.

Opisując to smutne wydarzenie w książce: ”Wspomnienia nauczycielki spod znaku Rodła” – przedwojenna nauczycielka w Złotowie i znana pisarka Maria Zientara Malewska dzieli się taką refleksją: ”Nad jego grobem nikt nie zaśpiewał, nikt nie odmówił modlitwy, nikt go nie pożegnał ojczystym słowem. Niech chociaż te moje skromne słowa wspomnienia o nim będą swojego rodzaju pomnikiem bez grobu i napisu na nim.”

O Romanie Kołodzieju można rzec: „…Pieśń uszła cało!”. Zachowała ją ludzka wdzięczność i pamięć o tych, dla których i z którymi żył i pracował w naszym mieście.

Tutaj też w 1984 r., w setną rocznicę założenia chóru św. Cecylii, podczas uroczystej Mszy Św. ówczesny proboszcz ks. Jan Kotowski (MSF) w swej homilii przypomniał sylwetkę przedwojennego organisty i dyrygenta, wraz z jego licznymi zasługami w krzewieniu Ducha Bożego i narodowego śpiewem i mądrą pracą. W 1985 r. z inicjatywy członków klubu Rodła w Złotowie nadano R. Kołodziejowi pośmiertnie Medal Rodła. W 1988 r. Miejska Rada Narodowa uchwałą z dnia 28 listopada uczciła pamięć Romana Kołodzieja przez nadanie nazwy  ulicy jego imienia.  Łączy ona aleję Rodła z ulicą Kwidzyniaków w Złotowie.

Na podstawie: Maria Zientara Malewska „Wspomnienia nauczycielki spod znaku Rodła”, Warszawa 1985, Edmund Jan Osmańczyk „Niezłomny proboszcz z Zakrzewa – rzecz o księdzu Patronie Bolesławie Domańskim”, Warszawa 1989, „Roman Kołodziej 1898 – 1942 wspomnienie w 50 rocznicę śmierci” opracował Andrzej Kowalski (maszynopis w posiadaniu rodziny) i oraz rozmów z dawnymi i obecnymi członkami chóru św. Cecylii w Złotowie.

Dziękujemy Rodzinie Romana Kołodzieja za udostępnienie zdjęć i materiałów wykorzystanych w tym artykule.


Skip to content